Niedawno nasz najmłodszy synek dostał z zerówki opinię o gotowości szkolnej. Zastanowiło mnie, jak wiele razy pada tam słowo „samodzielny”. Do szkoły gotowy jest ktoś, kto umie sam zawiązać sobie sznurówki i zna nazwę stolicy Polski. Niedawno podzieliliście się w komentarzach poczuciem, że trudno jest prosić o pomoc. I myślę sobie, że może tak właśnie zapamiętaliśmy samodzielność odmienianą przez wszystkie przypadki. Może doszło do nieporozumienia bardzo wcześnie i zdolność zadbania o siebie wymieszała się ze „świętym spokojem”, który chcieli mieć rodzice i nauczyciele (i myśleli, że jedyną drogą do spokoju jest sytuacja, żeby dzieci niczego nie potrzebują). Potem to już nie wiadomo, co dobrze w życiu umieć zrobić samemu, a co da się spokojnie zrobić samemu, ale fajniej jest to zrobić z kimś innym. I w końcu – czego samemu zrobić się nie da za nic w świecie. Mówimy: „Umiesz liczyć, licz na siebie”. To ważne, liczyć na siebie. Ale czasem między słowami z tego zdania leje się gorycz. Że próbowaliśmy prosić i liczyć na innych, ale nic z tego nie wyszło. I tak bardzo bolało rozczarowanie, gdy pokazaliśmy własną potrzebę – i została niezaopiekowana, naga, samotna na oczach świata. Bywa też, że z uporem prosimy tam, skąd wiadomo, że nie przyjdzie żaden odzew, odtwarzając zbyt dobrze znany obraz kołatania do zamkniętych drzwi, stania pod ścianą, wrzucania wiaderka do pustej studni – by udowodnić sobie, że jednak jesteśmy godni miłości i uwagi. I utrwalamy znane ścieżki, bojąc się iść tam, gdzie będzie na nas czekać inne doświadczenie. Jeśli nauczyliśmy się, że nie wolno albo nie warto prosić o pomoc, zniechęcamy się po pierwszej próbie. I odwrotnie: gdy doświadczyliśmy, że można chcieć i po drugiej stronie w kosmosie istnieje jakiś odbiorca, nie stracimy ducha zbyt łatwo. I poprosimy tysiąc razy, a na pięćset próśb przyjdzie jakieś „tak”. Jeśli jednak pierwsze „nie” złamie nam serce, nigdy się nie dowiemy, ile tych „tak” czeka na nas we wszechświecie. Wiecie, że proszenie o pomoc to ewolucyjnie mega kompetencja i znak, że sobie radzimy w najlepszy z możliwych sposobów? Bądźcie dobrzy dla siebie <3 Małgosia PS. Przysypała mnie po świętach praca i przycichłam, ale już daję Wam znać, że w piątek 6 maja zapraszam Was serdecznie na Wyspę Mocy przy Bartla we Wrocławiu na „Krąg Empatii”, z którego dochód zostanie przeznaczony na pomoc Ukrainie [zapisy TU – KLIK], 11 maja na warsztat stacjonarny o emocjach dzieci [TU – KLIK], 18 maja – o odporności psychicznej (zapisy w przygotowaniu), a 25 maja zacznie się kurs online „Jak pomagać dzieciom radzić sobie z emocjami” [TU – KLIK]. <3 Fot. Christian Bowen / UnsplashMatematyka matką nauk, wiecie o tym przecież a najstarsza jej zasada: "umiesz liczyć licz na siebie". Azja Just Azja 5 stycznia 2010 roku, godz. 18:48
24 sty 12 05:58 aktualizacja 24 sty 12 05:58 Naszą narodową cechą jest narzekanie i odwoływanie się do przysłów. Nawet jeśli wszystko układa się po myśli Polaka, to i tak będzie zrzędził. Ja nie zamierzam szukać dziury w całym i po porażce biało-czerwonych szczypiornistów z Macedonią nie będę zaklinał rzeczywistości, że Orły Bogdana Wenty uległy ekipie z Bałkanów, bo sędziowie z Islandii gwizdali przeciwko nim. Prawda jest taka, że nasi piłkarze ręczni w serbskich mistrzostwach Europy grają ambitnie, lecz prezentują średni poziom. Zapewniają dawkę wspaniałych emocji i wywołują palpitacje serca, bo na początku każdego z meczów dają rywalom fory... Jakby wysyłali przeciwnikom komunikat podprogowy: „możecie wypracować nawet 10-bramkową przewagę, a my i tak ją odrobimy, bo jesteśmy lepiej przygotowani kondycyjnie". Piękna pogoń powiodła się w starciu z Duńczykami, cudowny remis nastąpił po błyskotliwej drugiej połowie spotkania ze Szwedami, ale nic nie zdarza się trzy razy... Najmniej utytułowani w tym towarzystwie Macedończycy nie roztrwonili uciułanego w pocie czoła zapasu goli. Dlaczego nie padli na kolana przed dwukrotnymi medalistami mistrzostw świata? Co roku zima zaskakuje polskich drogowców. Niby ta pora roku rozpoczyna się w grudniu, ale doświadczenie życiowe podpowiada, że śnieg może spaść w listopadzie. Niby piaskarki stoją w gotowości, lecz mimo to zawsze opady pojawiają się znienacka. Nasi szczypiorniści też wiedzą, że od pierwszej minuty rywale rzucą się na nich jak wygłodniałe tygrysy na ofiarę. Niby stoją w gotowości... Właśnie – stoją... Szkoda, że nie biegają!Teraz wszyscy kibice rozpisują warianty: kto z kim musi wygrać, żeby nasi zagrali w upragnionym półfinale i zapewnili sobie co najmniej udział w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk w Londynie. Jest takie porzekadło: Umiesz liczyć? Licz na siebie! Polacy muszą więc wygrać w środę z Niemcami. Niestety to nie wystarczy. Tym razem robotę muszę za nich dokończyć Szwedzi i Serbowie. Data utworzenia: 24 stycznia 2012 05:58, aktualizacja: 24 stycznia 2012 05:58 To również Cię zainteresuje Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości.Ludzie zawodza, nie mozna na nich polegac, przyjazn jest pozorem, jedynie na siebie mozna liczyc. Gdy jest dobrze sa ludzie, gdy jest zle nie ma ich. Przyjaznie sa plytkie i mozliwe tylko gdy wszystko gra. Jak pojawiaja sie problemy, ludzie odchodza lub dystansuja sie. Ostatnio tak sie czuje Zgad Dział personalny firmy powinien pomagać pracownikom w rozwoju zawodowym. Jednak w dużym stopniu sukces zależy od nas samych. Trzeba planować karierę i krok po kroku realizować postawione sobie cele. Im wcześniej obmyślimy swoją ścieżkę, tym lepiej — większość menedżerów przyznaje, że już pod koniec szkoły średniej zastanawiała się nad swoją przyszłością i dobrze wiedziała, co chce w życiu osiągnąć. To nic, że nieprzewidziane problemy niejednokrotnie pokrzyżują nasze plany. Potknięciami i niepowodzeniami nie należy się zrażać. Nic nie przychodzi od razu. Aby dopiąć swego, konieczna jest cierpliwość, wytrwałość i determinacja. Zajdziemy dalej, jeżeli wszelkie porażki potraktujemy jako lekcję. Do tego jednak potrzeba dużej pokory. Ponadto trzeba budować wokół siebie „szeroką sieć stosunków społecznych”, czyli kontaktów i znajomości, które mogą się przełożyć na interesujące oferty zatrudnienia, kontrakty i projekty. To właśnie tzw. networking stanowi o naszej przewadze nad konkurencją. I na koniec — trzeba mocno wierzyć w siebie i w to, że osiągniemy sukces. Wysoka samoocena pozytywnie wpływa na rozwój kariery zawodowej. Jacek Młyński konsultant ds. rekrutacji w Straight — Doradztwo Personalne © ℗ Podpis: MK
Zaczęło się w sobotę Święto, goście, sprzątanie, gotowanie - a w tym wszystkim ja. Ja w ciąży i to w 9. miesiącu. Dałam się nabrać (o ja naiwna!), że nic nie będę musiała robić. No i się na to wszystko zgodziłam. Po tym weekendzie do dziś odczuwam bóle kręgosłupa, chociaż wcześniej na nie nie narzekałam.
Od dwóch lat w Lidze Światowej obowiązuje dziwny i budzący wiele kontrowersji sposób klasyfikowania zespołów. O kolejności w tabeli decyduje większa liczba dużych punktów, a jeśli jest równa - bilans małych punktów (dzieli się zdobyte punkty przez stracone). Na dalszy plan schodzi w tej sytuacji bilans setów, który przez wiele lat był w siatkówce podstawowym kryterium po dużych punktach. Światowa federacja, która przed rokiem wprowadziła nowe przepisy, chciała ograniczyć zespołom możliwość kombinowania i ustawiania wyników. Liczyła także na to, że wymusi na zespołach walkę o każdą piłkę. Słuszny zamysł przerodził się jednak w parodię. Data utworzenia: 16 sierpnia 2006 08:33, aktualizacja: 16 sierpnia 2006 08:34
Umiesz liczyć? Licz na Siebie, Twoje szczęście innych jebie. 570 Me gusta. Hejo ;) Jak już tu jesteście to dajcie lajka ♥ Moniko, zawodowo zajmujesz się psami, powiedz, na kiedy datuje się Twoja znajomość ze światem zwierząt? Należy sięgnąć do dzieciństwa i faktu, że w zasadzie robiłam to, co chciałam, natomiast raczej nie miałam w dzieciństwie koleżanek i kolegów. Skręcałam instynktownie w stronę zwierząt i ich towarzystwo. Do tej pory kieruję się w życiu zasadą „umiesz liczyć, licz na siebie”.„Do odważnych świat należy” – a pod tym też byś się podpisała? A może „Kto się boi, ten już przegrał”?Kto się boi, ten już przegrał – piękne słowa, tak. Wracając do tematu: nie interesował się mną nikt więc zaczęłam iść tam, gdzie te zainteresowanie widziałam. Uciekałam w świat zwierząt. Wychowywałam się poza miastem, a że u obu dziadków i babć były psy i koty to się nimi zajmowałam. Pamiętam, że jak raz przyjechałam to dziadek wołał „O! Przyjechała Pani weterynarz!”, także już od dzieciństwa byłam łączona ze światem czas, że wyfrunęłaś z domowego gniazda. Przeniosłaś się do z domu, jak miałam 16 lat i od tamtej pory już nigdy nie wróciłam. 14 lat jestem już poza domem rodzinnym i nigdy nie było u mnie czegoś takiego, co mieli znajomi – pieniądze na studia, miesięczne kieszonkowe itd. Nigdy tego nie miałam. Pierwsza moja praca, w radiu, była po to, aby mieć na jakiekolwiek jedzenie. Całe szczęście mieszkałam u cioci, więc było o tyle dobrze. W liceum, od 2 klasy musiałam pracować na to, aby mieć cokolwiek. Po lekcjach szłam do radia i od 15 do 18 czytałam serwisy wtedy świtało Ci w głowie, że będziesz zajmować się w przyszłości zwierzętami?Nie, wtedy nie. Wtedy walczyłam o przetrwanie. To był czas nauki i szukania pieniędzy na cokolwiek. W radiu byłam pierwszą osobą, która otrzymała pieniądze, bo założenie było takie, że pracujemy za free. Jak przyjechał szef, poprosiłam go, aby zapłacił mi. Dostałam honorarium – 200 zł jakiś moment przełomowy, w którym postanowiłaś wziąć sprawy w swoje ręce i rozwijać się w roli trenerki? Wiesz, pracowałam już później jako przedstawiciel handlowy. Finansowo to była bardzo dobra praca i sporo zarabiałam, tym bardziej, że byłam najlepszym przedstawicielem handlowym w Polsce. A że mam takie podejście, że albo robie coś na 100 proc. albo w ogóle nie robię, ta praca mnie bardzo dużo kosztowała. Radziłam sobie najlepiej ze wszystkich, ale praca w korporacji to bardzo ciężka praca. To mnie wykończyło. W pewnym momencie obudziłam się i wyszło, że mam dzień w dzień bóle głowy, bóle brzucha. Doprowadziło to do skrajnego wycieńczenia organizmu. Wtedy stwierdziłam, że nie, nie będę tego robiła bo nie poświęcę życia dla pracy. Zaczęłam się leczyć. Zrobiłam 2 lata detoksu od wszystkich alergenów. Zbadałam się na 50 a wyszło, że byłam uczulona na aż 27. Byłam na bardzo rygorystycznej diecie. Teraz już jest super. Współpracuję z trenerem przygotowania motorycznego, Mateuszem Donajskim z Warszawy i on faktycznie mnie prowadzi, „ciśnie mnie”, pilnuje, abym robiła badania. To on też pokierował mnie do sportu. Moje założenie było takie, aby mieć więcej energii w ciągu dnia, bo mi wciąż brakuje czasu. Zalecił mi również pracę siłową. Chodzę do naszego VIP GYM i intensywnie czym skupiasz się w swojej pracy z psami?Widzę problemy, z jakimi borykają się ich właściciele i po prostu je rozwiązuję. Braki w wychowaniu należy uzupełnić. Ogólnie dobre wychowanie psa równa się dobre życie z psem. Najbardziej w tym co robię podoba mi się, że go wzmacniam. Po konsultacjach i treningach ze mną psa będzie mniej rzeczy zaskakiwało i przerażało. To jest 2-letnie dziecko, nie zna życia. Zna tylko uczucie komfortu i dyskomfortu. Instynktownie szuka tego pierwszego i unika dyskomfortu. Chodzi o to, aby zbudować psa, aby go wzmocnić psychicznie, żeby go nic nie przerażało. Praca u mnie, stricte na placu, wygląda tak, że działam „w drugą stronę” – narażam psa na duży stres i czasami bardzo go obciążam, aby te sytuacje, które go spotkają z przewodnikiem, go tak nie przerażały. Jeżeli wytworzymy stres pod kontrolą to będzie on dobrze „wzmocniony”. To co spotka psa w życiu ma być mniej obciążające dla jego psychiki, niż to, z czym spotka się na szkoleniu. Celem jest też wyszkolenie psa, aby był opanowany, aby on nas, właściciela, kochał najbardziej, a nie biegł do każdego przysłowiowego „wujka” na ulicy i się łasił. Jednocześnie jest to w pełni pies socjalny, czyli toleruje, akceptuje, ale nie zwraca za bardzo uwagi na rozpraszacze. Focus jest na właścicielu. Mam dwie sunie: Fridę (husky syberyjski) oraz Alphę (owczarek belgijski). Udało mi się je tak wychować, że są bardzo tolerancyjne i socjalne. To ostatnie słowo w ogóle jest niewłaściwie odbierane i rozumiane przez że socjal to jest wypuszczenie 10 psów w pole i one tam sobie jedne się pogryzą, inne pobiegają, a potem wracamy do domu. To nie jest „socjal”. To jest stres i takie stado w ogóle nie powinno istnieć. Pies socjalny to taki, który widzi bodźce, ale na nie nie reaguje. Bo jest obok „przewodnik”, ktoś kto „pilnuje”, kto jest za niego odpowiedzialny. Wówczas pies jest sobą i może w pełni cieszyć się o tym z dużą pasją. Masz wrażenie, że pracujesz czy po prostu żyjesz swoją pracą?Po pierwsze muszę być zgodna ze sobą, więc powiem to, co czuję. Sprawy zawodowe mam bardzo mocno uporządkowane, życie prywatne jest w tym momencie na drugim miejscu , a życie „służbowe” traktuję jako zadanie do wykonania. W tym uporządkowaniu pomaga mi stale coach biznesowy Rafał Mazur, który prowadzi social media pod tytułem „Zen Jaskiniowca”. W życiu prywatnym wolę spontaniczność. W pracy jestem bardzo silną postacią, mam zbudowane mocne alter ego i mobilizuję wszystkie swoje siły. A w domu? Gdy wracam do niego to się wyłączam. Jestem tam zupełnie inną osobą. Ci, którzy poznają mnie bliżej, mogą być zdziwieni, że prywatnie nie jestem takim przewodnikiem stada, jak w jakaś wiedza trenerska, której – oczywiście zachowując dystans – można użyć na nas? Da się np. sobie „wytresować” mężczyznę?Taką rzeczą, którą można przełożyć na ludzi jest chyba wzmacnianie rzeczy pozytywnych, np. chwalenie. Jednym z pomysłów na taki trening z psem to shaping. Chwalimy za wszystko, ale ustalamy pewne granice. Czyli czego ja oczekuję. Ok, możesz zrobić wszystko, ale nie wszystko mi się wiedza. W przełożeniu na relacje z mężczyznami, pomaga czy przeszkadza?Na pewno widzę, czuję i wiem więcej, stąd być może wzrastają moje mężczyznę zdarza Ci się, że instynktownie analizujesz co można by w nim zmienić? Może ciut „podtrenować”?Nie, jak już wspomniałam, w życiu prywatnym się wyłączam i staram się jak najmniej tracić energii „tam”. Bardzo poświęciłam się dla pracy i nie widzę poza nią życia. Nie ukrywam, że nie ma kogoś w moim życiu, bo jest, natomiast moje wymagania przez ostatnie 2 lata wzrosły maksymalnie, więc jeżeli ktoś nie dopasuje się do moich standardów życia, to nie będzie tutaj miejsca dla „słabych” jednostek. Prywatnie jestem już zbudowaną osobą, natomiast mam świadomość tego, że być może będę zabiegała o „to” uczucie, bo tylko takie uczucie znam . Boję się tego, ale to jak mój coach mówi: „wybierz swoje przeje**ne”. Więc uwielbiam silnych i pewnych siebie mężczyzn. Takich, którzy nie będą bali się wziąć mnie pod ramię i „gdzieś” do spraw zawodowych - Jest jakaś tajemnica Twojego sukcesu? Stworzyłam autorski system szkoleniowy Alpha Dogz, taki, który jest syntezą tego, czego nauczyłam się na najlepszych placówkach, od najlepszych specjalistów, w kraju i za granicą. Wyciągnęłam to, co najlepsze z każdej takiej lekcji, to plan opracowany pod psa domowego i psa sportowego. To zbiór rzeczy, które zawsze mi się sprawdziły i pomogły moim klientom oraz ich zwierzakom. Na tym bazuję i dlatego mam dużą skuteczność. Jestem w stanie dogadać się z każdym z własnym biznesem, surowa trenerka, która wiele wymaga od siebie i od innych, a jednocześnie „prywatnie” kobieta szukająca oparcia i prawdziwego uczucia. Zastanawiam się, która strona tak naprawdę jest Twoją dominującą i w związku z tym mam jeszcze jedno, krótkie pytanie. Pies. Zdycha czy umiera? już wiem. Dziękuję za rozmowę. rozm. Maciej Chrościelewski#Hugin_i_Munin - Umiesz liczyć, licz na siebie Dzisiaj temat #SPC, czyli statystyczna kontrola procesu. Temat, który za chwilę będzie świętował 100 lat. Razem…
Liczba wyświetleń: 546Od kilku dni najbardziej dyskutowanym na “Facebooku” tematem jest rozłam w Stowarzyszeniu Stop NOP. Nie wiem, co się tam dzieje, kto pod kim wykopał dołek i kto w niego wpadł, kto przejął władzę i jakimi metodami i nie zamierzam się tym zajmować. Rozgrywki personalne mnie nie interesują, może mam swoje sympatie, ale pozostanie to moją prywatną sprawą. Czy rozłam mnie zdziwił? Szczerze mówiąc nie za bardzo. A tak naprawdę wszystko to było do nad światem przejęły wielkie korporacje, a my zostaliśmy zdegradowani do roli niewolników. Albo nawet bydła roboczego, lub jak kto woli, szczurów zabijających się w wyścigu po stołki. Mamy pracować, zadowalać się nędznym wynagrodzeniem i nie pyskować. Elity rządzące światem nie potrzebują inteligentnych, samodzielnie myślących, odpowiedzialnych za siebie i asertywnych jednostek. Mamy być nierozgarnięci, posłuszni, niesamodzielni, dziecinni, niezaradni, infantylni, bezrefleksyjnie uzależnieni od autorytetów, a przede wszystkim mamy umierać młodo, żeby nie okradać ZUS-u z jego ciężko zapracowanych pieniędzy (yyyy, chyba ukradzionych, ale nieważne). Dlatego władza bardzo dba o zdrowie naszych pociech i od pierwszej doby ich pobytu na tym padole ładuje wprost do ich krwiobiegu wielkie szpryce najgorszych toksyn i trucizn, jakie są znane nie-ukowcom. Niemowlęta dostają rtęć (nie ma bezpiecznej dla żywego organizmu dawki rtęci), reaktywne biologicznie sole aluminium (które może i jest najpowszechniej występującym na ziemi pierwiastkiem, tyle tylko, że w naturze występuje w zupełnie nieprzyswajalnej przez organizmy żywe postaci), formaldehydu (środka do konserwacji trupów), DNA płodów pochodzących z aborcji rzekomo dokonanej kilkadziesiąt lat temu (trochę tkanek nieświeżego trupa wstrzykniętego wprost do krwi niemowlęcia jeszcze nikomu nie zaszkodziło), trochę wirusów z tkanek zwierząt, na narządach których hodowano bakterie i wirusy chorobotwórcze i wiele innych, odrażających i zabójczo szkodliwych substancji, których długą listę możecie znaleźć na stronie stowarzyszenie, fundacja ani organizacja broniąca obywatela przed pomysłami władzy nie ma prawa istnieć! A jeśli zaistnieje musi być chodzi o stowarzyszenia, fundacje i organizacje to ja jestem za, a nawet jednej strony stowarzyszanie się jest dobrym pomysłem, bo im więcej ludzi działa we wspólnej sprawie tym większą presję mogą wywierać na władzę. Ale z drugiej strony stowarzyszenie ma hierarchiczną strukturę, z grupą, która stoi u steru, a to oznacza, że można na to kierownictwo wpływać, wywierać na nie nacisk, można je szantażować lub przekupić, w końcu można je przejąć w całości zamieniając organizację w kontrolowaną to wiązałam ze Stowarzyszeniem spore przymus szczepień i nakładanie grzywien na rodziców jest niezgodny z polskim i międzynarodowym prawem, z polską Konstytucją i z Kartą praw Pacjenta, to było dla mnie oczywiste, że organizacja broniąca praw obywateli powinna natychmiast złożyć pozew do sądu. Czas mijał, ale działań prawnych wciąż nie było. Kiedy spytałam, dlaczego Stowarzyszenie nie pójdzie do sądu po sprawiedliwość dowiedziałam się, że taka opcja jest rozpatrywana i że prawnicy szukają odpowiednich ale nie jestem w stanie uwierzyć, że profesjonalni prawnicy nie potrafią znaleźć właściwego paragrafu w tak oczywistej sprawie jak jawne łamanie prawa!Zamiast walki w sądzie obserwowaliśmy przez lata niekończące się debaty telewizyjne z gatunku „strzyżono-golono” z udziałem rezolutnych matek i skorumpowanych med-celebrytów, marsze uliczne z udziałem zrozpaczonych rodziców okaleczonych dzieci i niekoniecznie zgodne z prawem hałaśliwe demonstracje pod sądami. Zamiast wywalczyć ostateczne zniesienie przymusu szczepień Stowarzyszenie ograniczało się do instruowania rodziców, w jaki sposób przerzucać się z sanepidem papierami i grać na zwłokę. Nie zauważyłam, żeby zachęcano tam kogokolwiek do dochodzenia swoich praw w sądach lub powiadamiania prokuratury o nagminnym łamaniu prawa przez na czas podjęto skuteczne, sądowe działania przeciw bezprawiu nie byłoby dramatu rodziców z Białogardu ani bezprawnego „aresztowania” noworodka przez szpital na Żelaznej w Warszawie. Nie byłoby kapturowych sądów pozbawiających ludzi praw rodzicielskich z powodu odmowy poddania noworodka nieludzkim szczepieniom i bezsensowym zabiegom, takim jak zmywanie mazi płodowej czy zakraplania oczu środkiem zapobiegającym rzeżączkowemu zapaleniu spojówek (przecież każda rodząca jest badana na nosicielstwo chorób wenerycznych). Nie byłoby policyjnego pościgu za rodzicami, których straszliwą zbrodnią było zabranie swojego własnego, zdrowego dziecka do swojego własnego mogę radzić przerażonym sytuacją rodzicom? UMIESZ LICZYĆ? LICZ NA SIEBIE!!!Rządzące światem elity doprowadziły do tego, że staliśmy się jak dzieci. Niby dorośli ludzie, ale niesamodzielni, niezaradni, stale oglądający się na autorytety, które wiedzą lepiej i na państwo, które odgrywa rolę dużego tatusia. W ogóle nie potrafimy zatroszczyć się o własne sprawy. Liczymy na rząd, na fundacje, policje i inne służby… Potrafimy tylko pytać „kto nas obroni?”, „kto to załatwi?” „kto nas uratuje?”Nikt was nie uratuje! Musicie nauczyć się radzić sobie sami!“Jeżeli ktoś żyje z tego, że zwalcza wroga, jest zainteresowany tym, aby wróg pozostał przy życiu” – pisał Fryderyk czekać aż jakieś stowarzyszenie czy fundacja załatwią za was wasze problemy ruszcie zadki i weźcie własne sprawy we własne ręce!Zobaczcie co się dzieje! Kościół zwalcza diabła, ale satanizm staje się główną religią świata. Medycyna zwalcza choroby, ale chorób i zgonów jest coraz więcej. Fundacje walczą z patologią, ale patologia staje się wszechobecna. Oni nie są po to, żeby wam pomagać, lecz po to, żeby z tego chcesz szczepić dzieci? Przestań pytać „kto mi pomoże”! Pomóż sobie i dziecku sam/a! Idź do sądu, walcz i wygraj proces. To cię wyzwoli od niekończących się stresów raz na chcesz chorować? Dowiedz się, jak samodzielnie dbać o zdrowie. Poczytaj o zdrowym odżywianiu, poznaj zioła, zbieraj je własnoręcznie, naucz się robić kosmetyki i mydło. Nie masz czasu? Zamiast siedzieć przed telewizorem i przeżywać fikcyjne życie bohaterów seriali zacznij żyć własnym, pełnym Maria Sobolewska Źródło:
XuRC.